niedziela, 26 sierpnia 2012

,,Powerlessness..." Kite Project...


 ,,Powerlessness..."

Kite Project

2012



 ,,Powerlessness..."

tusz na kartonie
50x70 

szkic wstępny do rysunku

Co mnie skłoniło do zrobienia latającego chrabąszcza?
Do tej pory zastanawiam się nad impulsem, który ostatecznie z jednego rysunku popchał mnie w drugi, a obydwa zostały wycięte w romby i wrzucone na bambusowy szkielet owity dratwą.


,,Powerlessness..."

ołówek + czarny tusz na kartonie
100x70

Kiedy dosięga się emocjonalnego dna, nie widząc najmniejszych szans na jakiekolwiek zmiany, obracając się ciągle po omacku w kółko-  najciężej jest się wtedy odbić- czasem wystarczy jedna dłoń, bądź nawet dwie, by wziąć ducha hardego (a ciało marne) na swe barki, by wiele spraw miało zupełnie inny smak, wymiar...
Wystarczy mała zmiana perspektywy w której się leży (wręcz tapla bezustannie) a stawanie na nogi jest o wiele prostsze.

Tym szkicem poczyniłem pewne zmiany, nazywane tzn ,,kolejnym rozdziałem"- w tym wypadku również i twórczym. Będzie dużo uskrzydlenia, latania, fruwania, odbijania, wyniosłości i oczywiscie tęsknoty za miłością (na kimuszkowej prywacie), a jednocześnie troszkę śmiechu, szydery, dystansu i ilustratywnych znaków- sraków ;)


 Materiał do projektu (jeszcze wtedy do rysunku), powstał na zaprzyjaźnionej ,,obczyźnie"- czyli na bosym hasie w odległej galaktyce- i można już teraz nazwać to pewnego rodzaju pierwszym podejściem do nowości wizualnych, które zaczną ujawniać swoje oblicze jako spontaniczny w swej wymowie duet M&Ż (Mniej Żreć czyli czarna Mamba & przebiegła Żmija).
Miłym zaskoczeniem, było zobaczenie rysunku jeszcze tego samego dnia, w polecanych pracach na portalu artystycznym ,,digart"- chyba najbardziej prężnym w środowisku.


 ,,Powerlessness..."
part 2

ołówek + czarny tusz na kartonie
2 x 100x70

Po pierwszym szkicu przyszedł niedosyt, który popchał do impulsu zrobienia drugiego szkicu, odbijając go chamsko i lustrzanie na kolejny karton.
Pierwszoplanowo rysunek miał trafić do osobnika udostępniającego swoje dłonie, podtrzymujące moje wątle ,,ciauko"- i się zaczęło...


Powstał zabawny filmik, machającego szkitkami Kimona, który jednocześnie miał być zdystansowanym preladiasem do nowego tryptyku ,,Bat K.I.M." (oraz pierwszym krokiem w kierunku animacji). Kilka intensywnych rozmów, dały kolejny zapalnik- i tym oto sposobem powstał pomysł na zrobienie latającego cudaka ;>



 Czerpiąc małe doświadczenie ze studiów projektowych (gdzie robiło się makiety i modele z niczego ,,na cito", by zaliczyć prędko przedmiot), co zauważyć można już od dawna (etapy szkiców, rysunków i ostatecznie obrazu- ciągłość tematu, rozdrapywanie go na czynnik pierwszy), zaowocowały w pracy nad latawcem.

Kto powiedział, że ,,duzi" chłopcy nie mogą bawić się zabawkami?
Hem?

No i ruszyły prace...


tyczki bambusowe, dratwa, troszkę kleju i... maluczkich chęci- to wszystko...



 Po intensywnej godzince, latawiec był już gotowy do swojego pierwszego lotu.



 (widok od strony zewnętrznej oraz wewnętrznej)

,,Powerlessness"- prototyp, makieta, namacalny szkicownik.

Rysunek przyszłościowo zostanie wydrukowany na nieprzemakalnej folii- możliwe, że i w większym formacie. Powstanie kilka egzemplarzy, które chętnie posłużą jako prezenty na gwiazdkę ;)
jeden ze śmiałków pozwolił sobie nawet stwierdzić, że jest to dobry pomysł na biznes- Kimiuszka zbijająca fortunę na homo-latawcach, które ochoczo zastąpią wypuszczanie w nieboskłon lampionów :DDDDDDD

Tym oto sposobem, rysunek posłużył nieco dalej, niż zamieszkując za szafą, bądź na ścianie osoby, która weźmie sobie rysunek pod pachę, podczas odwiedzin w pracowni ;>


Przed pierwszym, oficjalnym lotem, zapraszam na mały przedsmak ogarniania przestworzy...





Do ostatecznego filmiku potrzebna jest mi... latarka i noc- więc póki co, zostawiam nadal w niedosycie ;)

Stay In Touch :*


a tak już na poważnie (fiu fiu)- latawiec będzie można zobaczyć podczas kolejnej wystawy, która początkiem września klaruje się na krakowskich włościach- stary, dobry Kazimierz wita- z jakim skutkiem? We will see ;) 

ale ale ale o tym więcej, kiedy zapnę wszystko na ostatni guzik :)

P.S.
Bloggerowanie to chyba ostatnia rzecz na jaką mam teraz czas i... chęci ;>
a pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu, byłem uzależniony od codziennych wpisów ;)
chrabąszczy ciągle przybywa, a pozytywnych doznań, hasów i pląsów jeszcze więcej...

the last ophelion

the last ophelion ink / acrylic on paper 50x70