czwartek, 26 grudnia 2013

Changes...



Myśląc czasem, że nic mnie nie zaskoczy, los zaczyna być przewrotny i za każdym razem pokazuje, że jeszcze wiele niezapisanych kart przede mną. 13 okazała się dla mnie bardzo łaskawa i owocna.

Był to niesamowity rok, zamykając go w 100% w pracy i zdarzeniach, które co rusz pokazywały jak wzrastać ku górze - bo chyba właśnie ,,góra" jest kwintesencją tego, jak po wzlotach i upadkach, ostatecznie lądowałem na 4 łapach (co już zdarzało mi się wielokrotnie) i chyba właśnie fakt pozytywu nad negatywem pozwalał mi dalej iść ślepo za tym co serce podpowiada - bo właśnie ścieżka serca i swojego szczerego pragnienia, okazała się najbardziej wartościowa, prawdziwa i spełniająca.

Czasem umysł chochlikami o noce nieprzespane przyprawiał - natura myślunkowa nie raz doprowadzała do łez i kołatania serca (co zdarza mi się coraz częściej i niekoniecznie chce się tym dzielić- intensywny tryb życia ma też swoje minusy), ale chyba na plecka się nie dostanie, ile nie da się udźwignąć. Doznanie w tym roku faktu śmierci mojego Taty, mocno mnie po telepały po emocjach. nakazując na mentalne zatrzymanie i ostatecznie determinując o decyzji - idę! Powróciły myśli o kruchości swojego bytu i wypadku z przed lat, który mógł skończyć się kalectwem. Jednak nie pozwoliło mi to na powiedzenie stop.





Wspaniałe miesiące w ,,ŻyWej Pracowni" na krakowskim Kazimierzu, gdzie ruszyłem z autorskim programem z grafiki warsztatowej, jednocześnie prowadząc zajęcia i działania w ŻyWej w materii codziennej. Noc Muzeów w Rydlówce czy Festiwal Rozstaje to tylko jedne z miejsc, gdzie miałem okazję się pojawić z warsztatem graficznym. Mało słów, które opiszą ten wspaniały czas spędzony u boku wspaniałej ekipy, która stała się moją rodziną (a powrót tam przed kilkoma tygodniami tylko to utwierdził). Będzie to moja perełka - moment dojrzewania i stanięcia w końcu na nogi w swej sile i sile osób które rękę podały.



Był to piękny rok, w pełni słowa ,,piękno"!





Miłe chwile w ,,Pracowni" Piwnicy Pod Baranami, gdzie okazjonalnie udało mi się również dłuta w ręce wziąć i twórczo spędzić czas z warsztatowiczami. 





Wykonanie kilku prywatnych malunków naściennych i przede wszystkim współpraca z firmą ,,Under The Thatch", gdzie mam możliwość zdalnie dziergać i gościnnie się pojawiać, tworząc murale i malunki we wnętrzach i konserwować meble. Urosłem w duchu, że potencjalnym odbiorcom tego co robię, może być tak naprawdę każdy, bo dano mi totalnie wolną rękę w pracy.






Współpraca z Sopockim Domem Aukcyjnym, gdzie w końcu chrabąszcze wyszły poza eter moich 4 ścian. 

Pojawienie się w kilku interaktywnych galerii, w których również mam możliwość figurować.







Kilka wystaw autorskich i zbiorowych, a przede wszystkim ta w Gdańskim Archipelagu Kultury ,,AlterEgo", gdzie w końcu duet kooperacyjny HamKid wyszedł na światło dzienne i można było nas po prostu... dotknąć. Był to moment kiedy uwierzyłem, że warto mieć marzenia i je spełniać, bo pragnąłem skrycie od początku naszej współpracy z hds'em, by taka wystawa powstała.






Mógłbym wymienić jeszcze kilka innych twórczych momentów, ale lepiej chyba cofnąć się w historię bloga,
gdzie można znaleźć całą resztę freak'owatych informacji.



Życie na walizkach, życie w podróży i ciągły pędzie za czymś... w drodze.... dokądś...
Wyjazdy, powroty, wyjazdy i powroty...
Nowo poznani ludzie, doznania, relacje...
Niczym w filmie Almodovar'a.

Jednak...



Spakowałem swoje manatki i zdecydowałem się na wyprowadzkę z Krakowa, w momencie, gdy mogłem pozostać i kontynuować to co zasiałem w Grodzie Kraka... Postanowiłem ślepo pożegnać się z przyjaciółmi i po kilku latach bytu wyjechać (na jak długo, to sam nie wiem) - co było jedną z lepszych decyzji dokonanych minionego roku - mimo, że nadal jestem na trasie Przemyśl - Kraków - Bydgoszcz - Gdynia - Sopot, a raczej ciągle gdzieś pomiędzy.

Czy za kilka miesięcy znowu coś się nie odwróci, niczym w kalejdoskopie?




Mogę powiedzieć, że jestem po prostu szczęśliwym, dorastającym w końcu człowiekiem :)
dostałem tego roku więcej, niż bym się spodziewał...






Zatem wierzcie w marzenia i pamiętajcie, że strach ma tylko wielkie oczy... I lepiej niczego nie planować z góry, bo los zdaje się być totalnie przewrotny - warto obserwować i patrzeć się dookoła, niczego nie pomijając i podnosząc z pod stóp.

 Dostałem w ważnym momencie minionego roku do poczytania fajną opowiastkę - polecam - rusza ciut! Lepiej być jednak Pędzikiem i Nosem, niż Bójkiem i Zastałkiem.

Tego własnie Wam życzę w przyszłym roku.


piątek, 20 grudnia 2013

Under The Thatch - Pictures...



Od przełomu lata i jesieni mam przyjemność zdalnie współpracować z brytyjską firmą Under The Thatch, gdzie nadziergałem kilka malunków ściennych w jednym z apartamentów w Krakowie.

Czeka mnie jeszcze podróż w styczniu do Zawoi, zdobić jedną z chat w ludowym klimacie, ale za nim to nastąpi, na ścianach innych apartamentów zawiśnie kilka moich chrabąszczy, które można oglądać poniżej - znalazły się w nich komiksowe plansze do ,,Maori Warriors'ów" oraz pływacy :)








O stałych klientów dbać trzeba... A ja ciągle zaskakuje się w fakcie jak bariera językowa (anglojęzyczna) prędko została obalona.





Dla ciekawskich mogę zdradzić, że ekipa ,,Under'u" kilkukrotnie zajęła się promowaniem na swoim facebook'owym funpage'u, hds'owego Opheliona - jednak warto było zrobić mural, który ciągle mnie ciut rusza ;)




czwartek, 12 grudnia 2013

Konkurs Malarski im. Leona Wyczółkowskiego 2013...


Takiego obrotu sprawy nie spodziewałem się ja sam...

Szkic ,,All Day Ophelion" (który traktuje bardziej jako rysunek, niż malarstwo), dostał się na wystawę zbiorą Konkursu Malarskiego im. Leona Wyczółkowskiego 2013 (pozycja na liście 50) w Galerii Miejskiej BWA w Bydgoszczy...

Nawet nie wiem kiedy zatraciła się ta granica między rysunkiem a malarstwem...
Jest w ogóle taka?

Konkurs skierowany był do profesjonalnych artystów i absolwentów uczelni plastycznych... 
I co ja robię w takim towarzystwie bez magistratu z ASP?

Więcej wieści o wystawie na początku nowego roku :)

Dziękuje Panu Mecenasowi za pomoc w transporcie chrabąszcza :*

wtorek, 10 grudnia 2013

Linus Van Warrior...


Linus Van Warrior

tusz na kartonie

100x70




Czy tak wyglądałby Linus Van Pelt, gdybym zajął się dzierganiem komiksu o ,,przegiętym" kocyku?

Każdy w czymś się miłuje wtedy...







czwartek, 5 grudnia 2013

,,GunShot" & XXX Aukcja Młodej Sztuki




Będąc kilka dni temu w Sopocie, w moje ręce trafił w końcu katalog z ,,XXX Aukcji Młodej Sztuki" w Krakowie. Miłą niespodzianką był fakt, że ,,Gunshot" został ukazany na wewnętrznej okładce - teraz już przynajmniej wiem dlaczego się sprzedał (i to dobrze jak na rysunek w tuszu u boku prezentowanego na aukcji malarstwa) i nie wraca do mnie na północ (Nomad też). W sumie i dobrze patrząc stricte technicznie, bo mogłyby transportu nie przeżyć - oprawiłem je w czarne, metalowe ramy za szkłem, a nie pleksi - SIC! Jednak wizualnie bardzo podbiły walor rysunków.

Reklama dźwignią handlu jednak jest.
Czy jakoś tak...
O!



środa, 4 grudnia 2013

XXXI Aukcja Młodej Sztuki




Od 30 listopada można oglądać wystawę przedaukcyjną ,,XXXI Aukcji Młodej Sztuki" w Sopockim Domu Aukcyjnym, Ul. Boh. Monte Cassino 43 (Sopot).





7 grudnia pod młotek trafi chrabąszcz ,,Huny's Work Is Never Done..."





Jak komiksowa, luźna plansza ma się wobec przestrzeni wystawowej domu aukcyjnego?
Bóg sam raczy wiedzieć...

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Papaoutai...



Zastanawiałem się czasami, jakby wyglądało nasze spotkanie... Po tylu latach...
Opowiedzieć o tym jak moje życie zmieniło się w ciągu lat 12, kiedy to ostatnim razem wymieniliśmy spojrzenia, w dość ekstremalnych warunkach, po czym zniknął bez słowa zostawiając puste mieszkanie...

Czy byłby ze mnie dumny? Czy zanegowałby moją lewitująca kulkę miodu? 
Czy podziwiałby determinacje? A może wylałby kubeł zimnej wody?

Pogrzebałem go już kilka lat temu w swoim umyśle, w swoim sercu, życiu, bytowaniu doczesnym. Pogodziłem się z przeszłością, zaakceptowałem teraźniejszość. Nawiedzał w snach, był podczas każdej mojej pracy, bo przecież automatyczny ołówek, którym rysuje do dziś (i tylko nim), był jedyną rzeczą jaką po nim miałem i mam.

Jednak pogrzebałem go... za życia.
Tak..

Kiedy dziś prawdziwie odszedł a informacja do mnie dotarła z ręki trzeciej lub dziesiątej nawet, żyjąc w ciągłej niewiedzy o Jego losie, poczułem mrowienie w sercu. 
Niesamowity ucisk w bólu, że przez tyle lat jednak ciągle żył i był...

Świeże emocje, atak myśli, pytań, które zostaną już bez odpowiedzi...

Cisza.

Dlaczego w spotkaniu, które będzie nam dane, Ty już nie powiesz ani słowa, a ja nie będę mógł poczuć Twoich ciepłych dłoni. Nie zobaczę Twojego uśmiechu, nie usłyszę spokojnego głosu ani nie zobaczę iskier w oku, które chyba po Tobie mi dane zostały... Tak bardzo chciałem Ci powiedzieć, że Cię kocham i powiem to, jednak nie usłyszę tego samego od Ciebie... 

Dziś nadzieja o Jego życiu zgasła w tej samej sekundzie, gdy przyszła wiadomość o Jego śmierci.

Nie tak wyobrażałem sobie to spotkanie po latach, nie tak...






P.S.
Za kilka dni rocznica śmierci mojej (naszej) bloggerowej Czarodziejki...
Początek grudnia pozostaje miesiącem, w którym czas się dla mnie zatrzymuje.



the last ophelion

the last ophelion ink / acrylic on paper 50x70