Ostatnim etapem Katarsis było pozbycie się setek listów, które nagromadziłem przez lata.
Z racji ciągłych przeprowadzek zza młodu (Ustrzyki - Kwaszenina - Sanok - Przemyśl), utrzymywaniem kontaktu ze znajomymi, przyjaciółmi było pisywanie listów - brak swojego telefonu, komputera oraz internetu w tamtych czasach zrobiło swoje - to dopiero pojawiło się na studiach czyli wiele, wiele lat później a 6 lat wstecz.
Niesamowite jak wiele człowiek potrafi nagromadzić przez lata.
Oprócz 4 odsłon Katarsis w zapomnienie poszła również kolekcja figurek skrzydlatych istot - swego czasu po wypadku uważałem, że przeżyłem dzięki pomocy jednej z nich. Będąc w śpiączce nie pamiętam żadnych świateł, ani nic takiego - ciemność, nicość, pustka, to jak mrugnięcie oczami w ciągu sekundy - tyle dzieliło mnie od świadomości, przed i obudzeniu się już w łóżku po - jedynie czasem przypominam sobie głosy znajomych, który chcieli mnie ,,ocucić".
Wśród listów zachomikowanych w pufie znalazłem wiele zdjęć z przed lat.
Sanok, wakacje, 2003 |
Przemyśl, Boże Narodzenie, 2004 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz